Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Historia

Historia Jedno beznadziejne, posępne słowo... jeden chytry, pyszny, obojętny rozkaz ciche plany zagłady biednych krajów... sąsiadów zagubionych niegdyś potęg. Szydercze modły za bogactwa kultury zawiść i zazdrość, wredna chęć złota poniżenia, uduszenia pięknego królestwa swojskiej krainy miodem i mlekiem oblanej. Rozebrano ją cicho z szat całości rozerwano jej nagie koronne ziemie, wypito ostatnie krople słodyczy rzek okaleczono miliony biednych rodzin. Ogień z obielonych śniegiem pól buchał jak w piecu piekła, dlaczego? Drewniane chałupy kładły się jak zwiędłe liście, krzyk... płacz...upadek. Ogromne lasy okradziono z dumnych wysokich sosen, dębów i buków... jeziora zamrożono z tętnienia życia ze spokoju, wolności i harmonii bytu... To wszystko przez carskie marzenia zachodnie skromne ręce kradzieży nachylili się nad losem ludzkich błędów pomyłek, głupich przepychanek, kłótni. Rozebrali ją w proch, w nicość, goła

Sen o M

Sen o M Wdali słychać cichą melodię znane dźwięki kołyszą niebo ciche pantofelki stukają, idą przez salę balową – panienki. Słychać wstydliwe, powściągliwe gesty, czułe słówka znajomości romansów westchnięcia...słychać szeleszczące garnitury – panów. Melodia rośnie z każdą parą bębny, skrzypce, wiolonczele... lekki podmuch kobiecych pudrów ostatnie pogłaskanie dumnych sukien.... Pierwsza para popłynęła z muzyką tańczą, wpatrzeni w swe oczy, tańczą iskry niczym ogień buchają, pożądanie romantyczność – namiętność uczuć. Kręcą się dookoła sali, pałacowej sali... uśmiechnięci, młoda para... zaślepieni, zatraceni w rytmie serc zagubieni w rzeczywistości balu. Rzuca ją na miękką pościel...całuje zdejmuje skryte wstydem jej ciało smakuje...smakuje jej jędrne piersi wypija nektar kobiecości z ust..pije Ekstaza uniesień, mieszanie się potu, krzyków, perfum... szat, bielizny wirowanie z chłodnym północnym powietrzem....

Czym?

Czym? Co mogę zrobić dla twej samotność? Czym leczyć spękane twe czerwone serce? Czym koić wysuszone od łez usta, czym mam je całować? Czy całować mam je całymi dniami, całą ciemną nocą? Czy subtelnie je muskać wiarą nadzieją i marzeniami radości? Że będziesz niedługo wtulona... W moje czułe ramiona, mocno ale Ty... jakby nieobecna, jakby całkiem nie moja, nie..nie zwracasz wzroku; nie bijesz , morderco! spojrzeniem namiętnego wstydu. Nie pozwalasz mi Cię dotknąć zerwać płaszczyk, lekką sukienkę wtopić się w twe jędrne i młode ciało... nie pozwalasz smakować się twym optymizmem przyszłości. Zamykasz się w czterech kątach zagadki, zamykasz się w skrzyni nieszczęśliwej miłości z nim... nie potrafisz mi zaufać, nie potrafisz się otworzyć na sen wiosennej nocy. Nie potrafisz skupić myśli na... na prawdziwym, głębokim i, i pięknym szczęściu budowanym... razem, nie chcesz ode mnie słów Kocham, nie chcesz prawdziwej mił

Moda

Moda Zastanawia mnie zawsze prawda i moralność tego naszego pięknego świata, czujność i ochrona wartości. Przecież wartości budują charakter, a charakter czule cegła, po cegle wznosi, stawia budynek – nas – ludzi... A jednak obecnie często tak bywa, że zakładamy maski aktorów jednej sceny, aktu, jednego biednego teatru- mody. Próbujemy zawieszać siebie w machinie błędów, głupstw i upadków; próbujemy biec przed siebie w pogoni za innymi. Biegniemy w podróż bzdur jak w labiryncie bez okien widzimy ciemność ludzkich grzesznych słów – namawiania. Namawia się nas w szydercze plany zmiany świata; mówi się nam o harmonii wolności potoku młodzieńczego szału. Natomiast nikt nie woła nie katuje gorzkimi kazaniami prawdy, nikt nie zrywa różowych okularów zabawy i oddechu. Że subtelnymi i słodkimi słowami pychy i próżności obtulamy się kocem zwątpień aż ostatecznie niszczymy siebie.

Teatr

Teatr Młode książątko spragnione świata, pełne ciekawości i pytań do otoczenia, ludzi... postanowiło trochę go poznać. Wstała wcześnie rano, gdzie pomarańczowe słońce tańczyło jeszcze ze świeża rosą i nocą... gdzie okoliczne wioski jeszcze spały. Radosna i szczęśliwa, że jest pełna odwagi i rozwagi umysłu założyła na siebie białą suknię z atłasu... zwiewną, królewską, wyszła. Cicho, na koniuszkach stópek, palcach dreptała przed siebie do krętych, zimnych schodów w dół zeszła pomału, wysmyknęła się... Przez mosiężną i ciężką, dobrze chronioną bramę, poszła, wyszła zniknęła w kłosach zbóż... płynęła niczym wróżka nad ciepłem ziemi. Chciała poznać zwierzęta, rośliny las, ludzi, krajobrazy... pragnęła odnaleźć słodycz godziny i dnia chciała odszukać szczęście i miłości. Zaglądała we wszystkie kąty świata piła zimną, czystą, bystrą źródlaną wodę, wspinała się stromymi stokami na szczyt jej nieszczęśliwego życia góry

Przyjaciółka?

Przyjaciółka? Oddychasz? Czy... już może fruwasz po chmurach nieba? Dlaczego uśmiechasz się do mnie... gdy mi tylko łza została? Została mi łza, jedyna pamiątka jedyne wspomnienia kolorowych chwil, a ty się uśmiechasz cicho nie widzisz, że płaczę, że ciepię? Milczysz. Milczenie złotem. Mów! Proszę kotłuj swoje myśli w... mojej głowie... chcę, abyś była tu to obok na skinienie naszych powiek. Milczysz by nie bolało, milczysz by nie rozpalać czerwieni gniewu i lęk, i czerni rozpaczy niespełnionej, naszej miłości, milczysz przede mną i Nią. Przyszła ta przyjaciółka utrapionych przyszła ta czarownica szczęśliwych przyszła niczym wiosna, burzliwie... zabrała wszystko co w sercu kwitnie. Przyjaciółka zmęczonych dniami przyjaciółka znudzonych radością przychodzi niespodziewanie, groźna koleżanka Boga, z kosą w ręku – miota. Wycina kawałek po kawałeczku lasy poetów, śpiewaków, rolników, kobiet sprzedawców, mężów i dzieci..

Pantofelek

Pantofelek Gdy ciemna noc mglistą swą suknię toczy nad śpiącym miasteczkiem.... ostatnie gwiazdy budzą się ze snu, by świecić niebu. Cekinowe świeczki mienią się na szafirowym ogromie granatu tworzą nocne freski ciszy.... dla zakochanych par... noc miłości. Noc dla balu... szaleństw bez granic wytrzymałości... walce angielskie, wiedeńskie... snują się pantofle i drogie perfumy... Po parkiecie... błyszczącej pustyni pustyni pałacowych igraszek zabaw i wieczorowych westchnięć... cicho leje się wino, cyka zegar – północ. Wybiega młoda skrycie przerażona kobieta, niezwykle piękna panienka zbiega rytmicznie z marmurowych schodów.... gubi maleństwo – bucik. Za nią podąża zmieszany królewicz woła, szuka... żyje wspomnieniami powraca zapachem jej usta i ciała... Uciekła? Zniknęła? - został pantofelek. Biegnie latami potężny książę... szuka domów, gdzie owa panienka mieszka... odnajduje lichą chałupkę siedzi w niej..

Kraina

Kraina Ty nie wiesz mój silny chłopcze ty nie znasz moja piękna dziewczyno jak smakuje szary popiół ludzkich domów, jak pachnie miasta ruina. Ty nie nie wiesz jaką traumę przeżywa człowiek kiedy dnia pięknej porze zostaje wywleczony całkiem nagi, zmarznięty, bosy. Ty nie wiesz Młode Pokolenie czym jest oderwanie matki od dziecka, słyszalny w holu jego płacz, kwilenie i spływanie łez. Ty nie rozumiesz lamentu kobiet gdy rozdarci przez karabiny, ciche strzały mężowie martwi i sini padali a one ciągle ich jedynych kochały. Ty nie pojmujesz ciemnej nocy w pełnym smrodu, bólu i cierpienia blaszaku, w drewnianym domku spałeś dzieliłeś kąt skrzypiącego tapczanu. Ty nie zastanawiasz się nad błahostką walką o kromkę chleba, o kroplę żywej wody; ty nie myślisz dniami o tęsknocie stracie bliskich porwanych w wirze wojny. Ty teraz Młody Człowieku siedzisz w ciepłym, pełnym troski domu...na polskim gdzieś osiedlu... śmiejes

Rusałka

Obraz
Rusałka Idziesz całkiem sama pustą drogą, polną ścieżką dotykasz delikatnie łany pożółkłych zbóż, zbierasz kwitnące bujnie maki i chabry. Kołyszesz się wdzięcznie i zgrabnie wraz z wiatrem wilgotną mgiełką od burzy cielistej i ciemnej chmury toczącej się ospale nad wsią. Twe rude, kwiecisto czerwone włosy muska ciepłe, letnie powietrze; spocone od radości czółko mieni się w blasku słońca a słowiki grają dla ciebie orkiestry. Unosisz swoją lnianą białą suknię niczym zjawa o poranku mglisto posuwasz się do przodu pozostawiając za sobą słodki zapach zmian i lata, szczęścia. Biegniesz powoli ku mnie zawsze wieczorem i porankiem otulasz mnie swoją miłością moja Rusałko... piękna Kobieto zaczaruj mnie... proszę na chwilę... Zwilż moje spękane usta rosą ochłodź moje gorące uczuciem serce... bądź przy mnie, nie odchodź nie zostawaj mnie samego na zawsze poszła.? - to sen,to czy zjawa szczęścia?

Gody

Gody Zakwitły przy marnym płocie czerwone, bordowe, krase malwy, bujne łodygi kwiatów plączą się ku niebu, ku słońcu. Chwieją się przy delikatnym wietrzyku, przytulają się do białych niebieskich, drewnianych chat pachnących obiadową strawą... W lichej izdebce, radosna i pulchna rumiana i ruda – Jagna zaplata długie, mocne warkocze, śmieje się niemiłosiernie, szczęśliwa życiem. Uśmiecha się zalotnie do skromnego nieśmiałego chłopca Janka co w gody przyszedł prosić, już kawalerstwo się znudziło, chciał kobietę znaleźć. Tuli się do niej, skromnie pierzy ona iskierki ma w piwnych oczach kusi ją męski chłopczyna, wysoki kocha go serce, rozum i dusza... Mateczka z ojcem po chałupie chodzi rodzinę i sąsiadów pomału prosi proboszcz krzyżem kreśli znaki... błogosławi młodych na całe życie... Młodej panience łzy potokiem lecą jest szczęśliwa, ale chce zostać przy domowym zapiecku i okapie... domu Młodzieniec pocie

Tęsknota

Tęsknota Stoi przy oknie ta sama zgarbiona pani, zadumana porwana przez wieki historii rozebrana ze świeżości życia. Stoi zasmucona, trzęsąca... ręce składająca do modłów pozbawiona wdzięku młodości stara, wątła, zastygła w miłości. Ostatkiem skurczonych palców dłoni, czule tuli wilgotny obrazek Matka Boska płacze zatroskana pęka kruchy drewniany krzyż. Koniec świata – umiera nadzieja zabrali zbrodniarze świata jej ostoję i kochanka, ojca i męża zabrali na krańce świata, daleko. Okradli z bezpieczeństwa i spokoju niewinną rodzinę, ograbili z resztek godności, pogwałcili ostatnie prawa prawa do wolności, pokoju i życia. Porwali z cichej wioski pod lipą męskich kosiarzy, chłopów z żytnich i pszennych pól do walki do walki za sprawiedliwy ład Ziemi. Poszli marszem przed siebie w otchłań beznadziejnej wiary, że znów będzie, tylko cieplej i lepiej a dostali piasek w twarz i karabin. Walczyli, miotając się na

Wojna

Wojna... Dlaczego dumasz całymi dniami? Dlaczego wyczekujesz chwil - na horyzoncie Nieba i Ziemi? Dlaczego nasłuchujesz kroków? Błądzisz myślami po kartach wspólnych wspomnień i dni gorących potów, smaku pracy w blasku promieni słońca. Szukasz wzajemnych wzlotów upadków i wzruszeń emocji chylisz głowę nad stołem posiłków rozmów, westchnięć i uśmiechów. Liczysz paciorki waszych modlitw sprawdzasz wzrokiem każdy kąt izbę, komorę, stodołę i las.. pytasz: czy on wciąż tam jest? - cisza. Dotykasz czule zakurzoną koszulę cerujesz nieużywane wełniane skarpetki, pastujesz wygniecione od niemocy pustki jego brązowe pantofle. Upadasz. Klękasz. Bijesz głową o podłogę. Krzyczysz. Wołasz o litanię pomsty do nieba tego świata przyszli, okradli, zabrali – ostatnią miłość. Bili, szarpali, ubliżali godności chłopa „Do wojska!

Szklane niebo

Szklane niebo Granatowe, szklane niebo śpi, całkiem nagie od czasu otulone grubo ciemnymi jeszcze młodymi obłoczkami. Takie one niewinne, biedne jakby samotne, obce, dalekie od ciepłoty matczynego serca tęsknią za przytulnym kątem. Wykluczone z domowego raju odepchnięte od promieni Słońca wzgardzone cierniami białych łez wyśmiewane przez głupotę Księżyca. Zamknięte w beznadziejnej klatce... zostawione losowi zostawione światu na pożarcie zostawione przez Gwiazdy i Tęcze. Ich życie to podróż po ogromie nieba, to wędrówka za skarbem szczęścia i harmonii... one, one już nigdy nie zaznają spokoju. Zostały zdeptane przez swoich najbliższych jako ciężki bagaż teraz obojętne fruną przez błękit nie znając radości dnia i nocy. Teraz śpią pod deszczowym dachem, wtulone we własne ciepło wtulone w marzenia radości płaczące skrycie o swojej rodzinie. Zranione przez cios w szklane ich niebo – dom, odebrane jemu prze

Ty...

Ty... Nie oszukuj się – proszę! Spójrz pomału dokoła siebie dotknij, posmakuj, spróbuj to nie - wieczne pozory życia - zaufaj mi i uwierz w Siebie! Jesteś siłą ludzkich żywiołów jesteś karą i ofiarą tego świata jesteś szczęściem i miłością zapomnieniem i upojeniem myśli jesteś moją gwiazdą – na scenie życia! Graj moja Ty aktorko – zagraj mi komedie, tragedie i dramaty wzrusz mnie do ostatnich członków niech spłyną mi łzy kamienie... oczyść mnie i moją skromną duszę. Porwij wysoko do bram nieba zostaw mnie tam nagiego od uczuć od kłębiastych uczuć niepewności zerwij ze mnie ostatek wstydu... rozbierz i kochaj, kochaj i trzymaj! Tańcz ze mną to braku tchu oddychaj moim powietrzem szczęścia poczuj moją bliskość serca – ono bije! Bije przy Tobie, obok Ciebie – zawsze i wszędzie na każdej krze lodu.... Tłumi nieposkromione myśli pożądania one Cię pragną, wielbią i ubóstwiają Ciebie niewinną Panią mego serca która s

Demon

Demon Wokół nas Księżyc cicho gra te nocne melancholijne kołysanki dla swych jednych towarzyszek nocnego niebiańskiego życia – Gwiazd. Gra i nuci znane nam piosenki rytmy namiętnych bić naszych serc i bezwładnych okrzyków uniesień spokojnych i ciepłych westchnięć. Dyszy cały mokry od marzeń utopiony w blasku jasnego światła światła, który pali się na horyzoncie sklepieniu naszych celów i pragnień. Budzi Cię - śpiącą królową zaświatów - białą i mglistą postać świata strachu wstaje delikatna niczym piórko unosi się i tańczy z wiatrem w powietrzu. Zamyka jedną, potem drugą powiekę i zgrabnie fruwa po myślach każdego śpiącego mężczyzny – gra z nim bawi się do nieprzytomności – kocha go! Utula skrycie jego męską twarz przytula ją do jej zimnej piersi – lodowca ogrzanych i żarliwych uczuć... - nieszczęśliwa i zła to pani Mrocznego Anioła? Umęczy gęstością pocałunków uwije przezroczystą sieć wspomnień następnie weźmi

Bagaż

Bagaż Zapakowany bagaż życia, Ty uśmiechnięty Turysta, wsiadasz na pokład samolotu   - uciekasz od nieszczęścia. Siadasz przy oknie, fruniesz w niebie wolności, niczym ptak pozbawiony... ludzkiej upartości i godności. Zgnieciony, zgwałcony, zjedzony przez ludzką podłość, sąsiadów zazdrość i brak... litości i zrozumienia... Odlatujesz... chcąc być sobą, chcąc Kochać swą Kobietę, chcąc żyć i podobać się sobie... nie unikać brzydkich spojrzeń. Chcesz zerwać tę szatę wstydu, płachtę gadających języków: on jest inny! on jest dziwny! Subtelne: tak – to ja Poeta! Znikasz w chmurach nadziei, skąpany w różowych marzeniach, opalony namiętnością emocji... lecisz przed siebie w nieznane! Zamykasz tu.... rozdział twego bycia, odcinasz żyły pompujące z Ciebie... tak znikome i nieliczne szczęście... zostaje po Tobie, tylko kurz... Kurz i pył, który wznosi się ku słońcu, bezbronny, malutki i zalęknięty... że sam tu został