Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Idiota

Obraz
Idiota Wstałem z wysokiego łóżka położyłem pulchną stopę na drewnianej podłodze sypialni słyszę ciszę, głuchą ciszę ścian żółtych ścian, nikogo już nie ma promienie dnia zalewają mnie szczerą radością, a mi nie jest do śmiechu, duszę się, nagle czuję ukłucie gdzieś między górą a dołem, to chyba serce się odezwało czuję na sobie tłuste krople potu palą mnie całego niczym wrzątek ruszam! wybiegam! idę w amoku dostałem obłędu, czy to koniec koniec marzenia o życiu? dochodzę do lasu i w lesie do brzegu jeziora potrzebuję tlenu, potrzebuję świeżego powietrza nadziei, nie chcę tonąć nie chcę opaść na dno, wiem, że Ty tam... tam głęboko jesteś , w ciemnej otchłani jeziora, daleko ode mnie jest mi źle i smutno, bo chcę Cię całować całym sobą, chcę Ciebie mieć na wyłączność! Odeszłaś tak zwyczajnie ciemną nocą... Odeszłaś beze mnie robiąc krok za daleko... Odeszłaś zapominając, że Cię kocham... Odeszłaś... zostawiając swego Sługę, Idiotę... 

Noc

Obraz
  Noc   Biała gęsta mgła unosi się nad horyzontem, otula świat swoją prostotą, wkrada się do ciemnych lasów, dotyka jeziora muska sobą wysokie szczyty gór a Ty wyszłaś nocą z drewnianego domu, jasny blask księżyca  wyznaczył Ci drogę w nieznane  poszłaś drżąc cała z zimna, idziesz przed siebie, ściągasz lnianą koszulę ciskasz ją w wysokie trawy, jesteś naga, jesteś pierwotna, czysta, wolna twoje jasne ciało otula ciepły wiatr  rozpuszczasz długie blond włosy opadają na twe kruche ramiona, idziesz nie poddajesz się, widzisz tam w dali jego, jego ciemną sylwetkę, biegniesz omotana wspomnieniami chwil, uśmiecha się, patrzy w twoje niebieski oczy, całuje kładzie spękaną wargę na twoich ustach  spija ciche twoje litanie o miłości, dotyka twych piersi, aby je zgorszyć pocałunkiem całuje całą Ciebie, oddychasz ciężko  zgniatana podnieceniem i pożądaniem tylko jego... wtulasz się w jego ramiona, plątacie si

Zimno

Obraz
Zimno  Otwieram okno, drewniane okno szczelnie pokryte freskami mrozu czuję mroźne powietrze tulące się do mojej twarzy, do mych ust zaciągam się jego świeżością, czuję ból, czuję mocny ból płuc cieknie mi łza, okrągła po policzku spada na parapet i znika w kuleczce lodu, ach jak nikłe jest to nasze życie, kiedy łza umiera zamrożona odwracam głowę ku wschodzącemu słońcu, widzę jego wstydliwą jasność podnosi się leniwie, a jego giermkowie droczą się ze mną jak dzieci, przysiadam na wysokim fotelu przy oknie, spoglądam tam, tam daleko, biała pustynia, pustynia i cisza, gdzieś tam daleko jest mój dom marzę, marzę o życiu jak dawniej, jak dawniej w zgiełku chwały i sławy, marzę o tych tańcach, o sprośnych nocach z pannami dobrych domów i wiejskimi dziewkami marzę o intymnych spojrzeniach zza filarów sal balowych, marzę o jej oddechu bezgranicznym mnie pożądaniu, chciałem być jej królem, jej władcą i kochankiem ale kiedy się obudziłem z tych snów, bajek zroz

Wycieraczka

Obraz
Wycieraczka Każdy dzień zaczyna się od lęku od skrywanego w głębi mnie strachu że tego ranka już więcej Cię nie zobaczę, że gdzieś znikniesz w tłumie trosk że stanę się mgłą, przezroczystą mgłą bo na twej drodze natrafił się ktoś inny martwię się jak psychopata, że nie dojrzę tego twojego szczerego uśmiechu tych twoich iskrzących się oczu, wysoko podniesionej głowy owianej włosami niedługimi, gdzieś za ucho, włosami ciemnego blondu niczym szyję tuli w chłodne dni atłasowa apaszka, cicho patrzę, gdy chowasz się za horyzont mego wzroku, kiedy nikniesz w codzienności a ja zostaję tutaj... w chaosie myśli zamykasz wtedy drzwi, obce, białe i chłodne nie chcę Ci mieszać, wywracać życie przewracać w sercu i głowie, jednak się boję, że w końcu to nastąpi, a ja się zderzę z zimą, przedwczesną zimą tego roku i będę wciąż szukał pretekstu, aby zasnąć w progu twych drzwi, na posadzce holu na wycieraczce, ale przy Tobie, na zawsze.

Tabletka

Obraz
Tabletka  Prowincjonalny bar, daleko od cywilizacji podjechał pod moją kamienicę on, autem zardzewiałym golfem, wytarłam mokrą głowę, ciężkie loki zakryły mój tłusty biust, wbiłam się w skórzaną mini i różowe lakierowane szpilki wyszłam, poszłam się bawić. Wychodzę z klatki i czuję ten smród smród codzienności, rutyny, brzydoty ludzi nizin społecznych, stary cuchnący bimber sąsiada zmieszał się z stęchlizną i fajkami z Ukrainy z przemytu, gówno które pali nasze płuca niczym dziurawy piec zimą pełen sadzy, duszący smród. Wsiadam do fury, on chowa telefon pewnie pisał z jakaś szmatą, dziwką napalony rzuca się na mnie, skurwysyn pakuje mi język do ust, dławię się, łapę brudną od smaru pewnie złom się zjebał pcha mi między uda, jełop myśli, że znajdzie tam szczęście, myli się kurwa - to piekło. Kobiece piekło stworzone przez naturę w dupie z naturą, odpycham jego cielsko ode mnie, w promieniach wieczoru błyszczy się jego złoty łańcuch, karczycho wlewa się