Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

Sułtanka

Sułtanka Kryształki drobnych ziarenek piasku uniosły się ku niebu pełne gracji i skupienia, lecą przed siebie dumne i godne. Płynął ku horyzontowi, cienkiej linii między ziemią i niebem, tam gdzie maszerują szkice obcych idzie przez pustynię, odziana w szaty. Lekkie, zwiewne i atłasowe suknie idzie Ona – potężna kobieta świata, złoto i diamenty mieniły się w słońcu idzie Ona – cudowna kobieta sułtana. Dumna i pyszna, z jędrną piersią oczami migdałowego kształtu, ciemnymi zagadkowymi, ustami czerwieni korali muskana delikatnie ciepłym piaskiem. Idzie wygnana ze swoją świtą, idzie wyzwolona kobieta, która uciekła z pałacu w dali tylko słychać miękkie modlitewne śpiewy z minaretów płynące w świat. Samotna i odważna by walczyć z nocą nie poddaje się niewoli miłości, chce być kochanką całego świata, pragnie milionów pocałunków co nocy, gorących Oddechów mężczyzn śniących tylko o niej; nie chce być samotna w komnacie

Jeszcze raz

Jeszcze raz Dlaczego nie dano nam ludziom jednej możliwości - cofania czasu? Dlaczego nie możemy wcisnąć jeden guzik, malutki guzik by życie nabrało właściwych barw? Może byłoby ono za nudne, zbyt szare i ciemne w swojej jasności? Ale Ty mieszkasz tam na krańcu świata i nie wiesz ile był oddał! Ile bym oddał, by móc spojrzeć na Ciebie jeszcze raz, ile bym oddał, by móc nazwać Cię Szczęściem, ile gorzkich bezwstydnych łez jeszcze można przelać w te dni owiane słońcem ile jeszcze razy lód będzie mi się śnił wiosną jak długo chłód uczuć będzie płyną z północy twej krainy, ile jeszcze hamulców prawdy będziemy mieć w sobie, ile krzty nienawiści? Przebaczmy sobie jeszcze ostatni malutki raz, znam twój ból i smutek o wspomnieniach zerwijmy te więzły podłości i cierpienia przebacz, przebacz, przebacz, przebacz! Już sam nie umiem wołać o Ciebie, brakuje mi słów, myśli, które płyną z duszy, przebacz! dla mnie to najskrytsze marzenie ser

Pociąg

Pociąg Turkoczą stalowe koła pociągu ogromnej masy jadącej przed siebie z jednego krańca świata na drugi całkiem obcy i egzotyczny. W wagonach i ich przedziałach tłoczą się dzieci, stare baby z kurami w klatkach, chłopcy proszący cukierka starsi panowie grający na harmonijce. I ona. Panna zamyślona, piękna wysoka, niebieskooka, z popielatymi włosami do pasa, zgrabnie trzyma papierosa w dłoni, pyk pyk pyka dym. Patrzy i spogląda na ostre skały gór Syberii, na potoki wijące się w dole, na małe chatki drewniane barwne na stado owiec pasących się w dali. Myśli sobie, biedna Pani, że wszystko znów upada w jej życiu wszystko zakręca, wchodzi w zaułki ciemne i brudne, spada tam. Na dno ludzkiej egzystencji, upada powoli zniszczona żądzami swej natury, kipiąca erotyzmem i namiętnością chce być uwięzioną wolną, chce miłości Przeciera ostatnią łzę wspomnień o nim, panu swojego życia i serca upokorzona i upadła, podnosi s

Moi Drodzy!

Moi Drodzy! Moi Drodzy, świat potrafi być dumny i nieustępliwy zaborczy fałszywy i obłudny świat potrafi mieć różne barwy odcienie potrafi być nieugięty pewny siebie pyszny i olbrzymi ale każdy z nas, Moi Drodzy jest w tej ogromnej masie mijającego czasu malutką jednostką która czuje myśli i kocha i bywa czasem tak że spotykasz na tego świata drodze kogoś dla kogo gubisz siebie, by tylko być przy niej poświęcasz zbyt wiele sił i nerwów, by ona zrozumiała ciebie że jesteś inną planetą w tej galaktyce nie potrafi tego zrozumieć że twój mały świat opiera się na dialogu, współpracy, na myśleniu o jutrze o wolnym maszerowaniu przez ten wariacki świat, nie rozumie że te płaskie współczesności trendy to nie jest bycie szczęśliwym i sobą to brutalne bratanie się z tym co pospolite proste brzydkie, nie ma w niej krzty autentyczności, a rzuca w ciebie zarzuty kłamstwa i łgania. Tylko Moi Drodzy, jest jeden problem tego świata, że

Cię

Cię Miłością Cię nazwać nie mogę gdyż jesteś mym lustrzanym odbiciem Przyjaźnią Cię nazwać nie potrafię gdyż za mocno kocham twe sprzeczności. Niczym dwa oddalone zagubione wulkany tryskamy płonącym   żarem niewzajemnych uczuć, lecz walki i chęci o godnie przeżyte życie. Walczymy niczym dwoje Rycerzy pozbawionych we mgle codzienności mieczy i zbroi, lecz wędrujących gdzieś za krainami szczęścia, obcy. Całkiem obcy dla siebie i świata świat nas nie rozumie, szyderczo kpi z naszych uczuć i historii, pluje w twarz sypiąc piaskiem deszczu. Piaskiem deszczu wżerającym się w oczy zalęknięte przyszłości, zatroskane teraźniejszością, pełne bólu przeżytych kart historii. Jesteśmy tacy obcy i   tacy inni I jak bliscy w niedoli tych czasów Samotni w bólu niezrozumienia I obcości, gdy mówimy o sobie „ja”.