Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2014

Książęca głupota

Książęca głupota Tam na tym stromym wzgórzu, tam wśród ciemnych, cichych i nieznanych dębowych, sosnowych, bukowych borów stoi potężny, kryształowo – lodowy pałac. Wiedzie do niego kręta i miękka błotnista wstążka leśnej dróżki ozdobiona tańczącymi z wiatrem kwiatami, wonnymi pnączami... Przemierzasz nią dziewicze puszcze urodzajne w zwierzynę i ciszę mkniesz nią przed siebie, do mosiężnej, ciężkiej i obcej nam bramy. Bramy, zamkniętej na miliony zamków, niedostępnej dla wędrowców otwiera się, tylko raz na wieki tylko dla pechowych szczęśliwców. Kryje za sobą tajemniczą moc wież pachnących, kolorowych, księżycowych ogrodów, skąpanych promieniami gwiazd tam, gdzie odpoczywa sobie księżniczka. Radośnie leżąca na łożu wśród róż zamyślona, obca, oddalona myślami siedzi tak lata całe, bowiem się zagubiła gdy szukała tygodniami pełnego szczęścia. Skuszona obiecankami czarnej madonny czarownicy wstrętnej, urzekła ją magi

Róża

Róża Upadasz – niczym biała zwiędła już róża, posępna wpatrzona w swą tęsknotę. Łudzisz się nadzieją o bajce o gwiazdach i kolacjach przy świecach przy muzyce miłości. Łamiesz się od ciężaru żalu od kropli samotności zmęczenia od płaczu dziecka w bezradności. Spadasz pomału w otchłań ciemność i pustkę kart myśli. Pragniesz miłego jego dotyku. Dotykasz jego flirtu serca kosztujesz się jego czułością marzysz o nim – idealnym księciu. Stoisz tu obok, koło niego tulisz się w zimną, umarłą pierś bijesz na przytomność płaczem. Prosisz skrycie litaniami o tak niewiele, o ciepło, o szczęście śliczny kąt z zapachem róż... On nieruchomy, obcy patrzy w dal... niczym pan – rzeźba rzeźba z ciemnym oddechem której świat już dawno odpłynął. Rzuca ostatnim mrocznym swym spojrzeniem, wbijając pomału ciernie mordercy... wbija nóż – Nie Kocham Ciebie!

Umarli

Umarli Jak zimny piasek na plaży oblewany wzburzoną pianą morza, Ty i ja – kochankowie zastygnięci w naszym czasie. Uśmiechnięci i przejęci chwilą marzeniami o prawdziwej miłości pragnęliśmy zawsze tylko siebie a dostaliśmy od Losu – tak wiele. Dostaliśmy cicho ukryte szczęście zaklęte w pułapce życia – w serce ono przecież już wzlatywało, by zerwać dla Ciebie bukiet gwiazd... Wpatrzeni w harmonię jasności nieba, zakochani w uczuciach w wolności ducha i naszych myśli w grze gorących na chłodzie oddechów. Tulimy się w blasku promieni księżyca by zachować choć kropelkę ciepła z rozpalającego nas ognia żaru … iskry naszych płonących namiętności. Zastygnięci we dwoje, w objęciach zadurzeni w smaku tych pocałunków na wieki złączeni węzłem śmierci - umarli – na wieczność w sobie zakochani.

Oryginalność

Oryginalność Gdzie schowała się ta...ta skromna piękna niewiasta subtelność - naszego świata? Gdzie mieszka ta królowa cnót, etyki, kultury i szat szlachetności wartości...? Może jej już dawno nie ma? Możesz dawno poszła, odeszła z tej płaczącej uśmiechem ziemi? Na pewno już sobie odeszła! Uciekła w nieznane krainy obce oddalone od istoty zmysłów.... Dosyć ma udawania istoty szaleńca, wariata i osoby głupca chce skończyć udawać pustkę. Ona ma brutalnie dosyć ubierania tych samych, podartych szat mody ona pragnie tylko niewinnej nagości. Pragnie namiętnych cielesnych doznań, uczuć miłości kochanka a nie rycerza z okładki gazet... Ona marzy skrycie by być sobą matką, kobietą, żoną i kochanką chce kochać zawsze i być kochaną. A ona toczy wieczną ich wojnę walkę między złem, a dobrem walczy z prawdą autentyczności. Której światu w blasku chwały… brakuje, bo stał się on nijaki, brak mu jednej cechy – orygin

Raz

Raz Ten zimny, północny wiatr delikatnie... znów muskał twoje nagie, w rajstopki białe schowane nogi, drażnił usta. Namiętnie, zazdrośnie tulił twoją tiulową, kremową, czystą suknię...baletową, a ty dumna drżąca całym ciałem, znów stoisz. Stoisz w złotej, ogromnej sali sali baletowej, obrzucona piórami diamentami, perłami... w otwartym oknie kreślisz w powietrzu pozy. Kreślisz je starannie, szczegółowo mocno mistycznie, pieczołowicie wtulasz swą czerwoną rumieńcem buzię w nadęte pustką serce, tulisz. Tulisz i niecierpliwie czekasz na jego gorący, zżerający wzrok... czekasz niczym pozytywka na na- kręcenie, czekasz na blask muzyki. Czekasz, jak wtedy młoda, obca tańcząca na dworze jego, cara zgrabnie kokietujące jego męskie puchary, złota... on cię pokochał. Pokochał... w niezgodę dworu szlachetności moralnej, kochał cię kochał...a ty tańczyłaś nadal, nadal niepewna..., czarownica pana- cara. A teraz niczym

List

List Ponownie pełna swej gracji siedzisz w ciemnym pokoju tam na końcu korytarza domu przy nijakim blasku...świec... Trzymasz w dłoni, subtelnej swe złote pióro...niepewnie coś pisząc, stawiasz pełne litery dumnie składasz zdania listu. Zastanawiasz się nad jego treścią nad bólem i rozpaczą samotności kochałaś go na zabój... kochałaś go tej nocy, gdy na murach miasta. Zamigotała złota gwiazda z młotem na czerwonym tle zachodu słońca gdy w dali słychać był nieznane pieśni, pieśni chłopów rewolucji. Dudniła całą ulica w blasku lamp dudniała od ciężkiego chodu... ochotników zmian i przygód, szli pukali do każdego domu - zabijali. Zabijali tych co marzyli o carskim pałacu, co miesięcznym hucznym balu...o złocie, diamentach, kawiorze umarli stawiając opór wojnie domowej. Piszesz ten list w myśli nadziei że znów powróci piękny, wysoki... taki twój; marzysz o jego zapachu perfumach z Francji i kwiatach róż. Marzys

Północna noc

Północna noc Syberyjskie świerki kołyszą pieśni, brzozy skrywają huczne legendy Jakucji, prosta droga płynie przez świat na północne srogie mrozy. Wsiada na koń chłopiec młody futrzane żupany zakłada w wierze że czas pomału biegnie – tu przecież cisza, harmonia i wieczne pustkowie... Ognisty ogier parą oddechu dymi rży i czeka na rozkazy... gotowy silny, odważny służyć panu – władcy, ruszają galopem... tumany, kurz pustynnego lodu. Matka łzę ostatnią ociera, komin dyszy licha chałupa się przed Boską chyli cicha noc nastała... tylko jęk dzikich psów i pościgów wilków gra tę samą melodię. Uparty młodzieniec biegnie przez stepy niewinnych kryształów bieli... tylko księżyc do gwiazd się tuli nie chce spać biegnie zakochany, walczyć o serce panny. Upada, zmęczony do stóp zaręczonej prosi błagalnie o jedno słowo miłości ta odwraca wzrok i ginie w łzach ciemności już nigdy młodzieńca szczęściem nie utuli. Zimna – Tajg

Stereotyp

Stereotyp „To jest dziwny człowiek!” „Szaleniec!”, „Pomyleniec!” wołają zewsząd groźne głosy głosy, które niczym sztylet – zabijają. Zabijają wszystkie niewinne istoty dotknięte Losu niesprawiedliwością? może po prostu kolejną jego drwiną? może on lubi się bawić ludzkimi uczuciami? On jest jak bezczelny egoista, imperialista własnego ciała i myśli bezwstydna hiena – czyhająca na błąd na nasz niewłaściwy krok i upadek. Sączy z języków gapiów gorzkie słowa krytyki, obłudy i braku wstydu... spontaniczne okrzyki chamstwa i głupoty owinęły ich serca, aż do nieprzytomności. Oni i on szydzą sobie z nas – nijakich? może zdeptanych przez rzeczywistość? gdzie ta równość i wspólnota? braterstwo, solidarność – brak im słów! To wszystko - niekończąca się zabawa zabawa wyzwisk i podłych plotek... ciemnoty prostego ludu, który zastygnięty w ciemnym lesie – nie potrafi już kochać! Nie potrafi już dawać innym! Nie potrafi już szanować

Ostatni lot...

Ostatni lot... Gdzie zmierzamy? Dokąd? Gdzie zabierasz ostatni bagaż? Gdzież porywasz ten bilet w w lot w nieznane – mieliśmy być tylko i zawsze razem! Nie krzycz! Nie win mnie - za bezsilność moich marzeń Zostań! Proszę! Wszystko... wszystko zdołam-my naprawić uśmiechnij się... - nie rób mi tego! Wsiadasz do tego podłego wehikułu - chcesz odlecieć od wspólnych spraw głębokich westchnięć letniej pory i snów w majowe deszczowe noce. Stój! Zostaw walizkę łez! Nie skrzywdziłem Cię... zawsze kochałem... to tylko słowa puste słowa powiedziane w... romansie moich podłych myśli. Nie zdradziłem Cię... to żart to spisek ludzkich zazdrości... to zamach na harmonię i spokój to nieprawda – to ludzki fałsz ja – ja ofiara ludzkiej obłudy! Nie odlatuje! To samolot w próżnię niewoli i samotności nie uciekaj... bez mojej miłości jestem Twoim sługą wiecznym Ty zaś moją Panią dnia i nocy. Lecisz. Unosi się machiną zła.

Las

Las Cicho. Słychać ciszę nocy i tylko spokojne jęki...tam tam w ciemnym lesie... daleko obco, nieznajomo...cmentarz? Słychać tu wokół pochyłych nagrobków, popękanych płyt kamiennych płyt historii, cicho słychać tylko głosy zmarłych... Piski i wrzaski tupiących koni a na nich husarie armii, żołnierzy krzyki palących się chałup, krzyk strzelanie pistoletów w niebo... Słychać chlupot wody, pachnie dawne już błoto... słychać orszaki wrogów, czuć bieg nagich kobiet słychać tam... głosy płaczu dzieci. Czuć tumany czarnych mgieł, czuć popioły palących się łąk łąk i pól... bieg zerwanych krów sarenek i jeleni... szamoty i wrzask. A teraz depczesz trawę zalaną krwią krwią, wściubiasz nos w ciszę, spokój poległych dawno dusz... módl się o... o dobry świat dla dzieci, a ich kochaj. Kochaj... i walcz, walcz by żyć w harmonii i ładzie świata, on jest piękny, cudowny... dla wszystkich proszę daj im spokój – wyjdź z lasu.

Alko-miłość

Alko-miłość Kiedy idziesz prostą drogą a blask nocy cię przytłacza a depresja samotności pomału wgryza ci się w szyję, w głos. Przerywa te głośne struny krzyku, krzyku beznadziejności krztusisz się gorzkimi łzami a gwiazdy cię bardziej wzruszają. Wzruszają cię do nieprzytomności upadasz blady na krętą ulicę potykasz się brukiem gęstych plam plam niehonorowej sprawiedliwości. Cała twarz dymi rozpaczą dni opływa czerwoną niczym wino kwaśną krwią, rany głębokie wżynają się w ciało, weszły w samo serce. Serce już okaleczone kobiecą grą wyrafinowany zabójca męskich... ech... głupich serc, które tańczą z żmijami wypijającymi nektar życia... Nektar ambicji, wiary w kochające wspólne pożycie... wypiły do dna by zostawić nagich panów z marzeń by utonęli w kieliszku samotności... Wypijasz w jednym brzydkim barze kieliszek, za kielichem mocnej wody rozkładasz tęsknotę na ilość butelek szklanych kociołków radości panów.

Bańka

Bańka Rozmarzyłaś się? Nie ma - po co... cały ten świat to, to... nasza bajka, mydlana, ona pęka. Pęka niespodziewanie i bardzo gwałtownie, łamie nasze życie niczym chude drzewka losu... Pojawia się niczym zachód letnią porą, romantycznie i obojętnie, cicho... nijako sobie. Nikt z niej nie robi problemu... każdy żyje obok niej, subtelnie godząc się z jej nagłością bycia. Ale...gdy spada nagle niczym wiosenny zimny deszczyk, rosi nasze serce i myśli kroplą łez. Pęka i zabiera... to co budowane to co zadbane i pielęgnowane... przez dziesiątki lat, łamie wszystko. Łamie i burzy potęgę miłości... wyrywa korzenie spokoju i ciszy porywa strzępki ostatnie zdrowia... Zostawia po sobie bezlitosny, nagi ślad, gorącą chłodem ranę krzywdę, ból i niesprawiedliwość. Zostawia, przecież nadmuchany przez nas balonik zła, pychy i... ciemnej zazdrości do... ludzi.... To my ją stworzyliśmy, by zdobiła naszą codzienność kol

Czarownica

Czarownica Kap. Kap kropi promień słońca za promieniem lata obtula ciepłem twarzyczki obtula ciepłem cały świat. Obtula nas...spragnionych wolności młodzieńczych dni spragnieni, wyschnięci od upałów i żaru letnich przygód. Upadamy zroszeni kroplami potu wymieszanego z jodem i perfumami poznanej kobiety tu, tu – w toalecie za rogiem... Ona skąpana brązem lata, ty osłabiony jej wdziękiem, pięknem zanurzacie się w morzu ochłody ciśnienie serc zmienia swój bieg. Pompuje ładunki szczęścia i rumieńców onieśmielenia...tuli tuli się do twojego nagrzanego ciała, muska ustami twe usta.... Swoje splątane włosy kładzie w bezładzie na męską twą pierś.... czuje się bezpiecznie, pewnie na nieznanym lądzie... kocha go? Podnosi swoją smukłą, piękną twarz ozdobioną złotem kamieni piwnymi iskrami pożądania, patrzy swymi oczami sekretu w twoje.... Czyta twoje skryte myśli niczym dobrą, a nawet zakazaną księgę rozbiera cię

Julia

Julia Zostań tu... Słońce moje, Luba choć jeszcze widno... na minutę, na godzinę końca dnia na....chwilę na spłynięcie ostatniej ciepłej łzy. Nie... nie smuć się.....jesteś śliczna! wiem, wiem... lubisz czerwone róże tak, tak... kolacja przy świecach w nocnej scenerii nad morzem... Przecież wiesz... jak Cię Kocham głuptasku... ty mój... - cisza. Kochanie, co robisz? Dzióbku... zostaw to! To niebezpieczne! Julia!!! Stój... nie! Nie!!! Uciekła? - spadła w otchłań... tam w dół leciała... taka spokojna taka uśmiechnięta – wpadła do oceanu? Umarła.... - płynie po wolności dryfuje jak samotny okręt po świecie dociera do portów ludzkich serc... niesie im Dobrą Nowinę – Miłość... Mnie ją zabrała, utonęła w ciemności marzeń i beznadziejności życia... odcięła mi ostatnią kroplę wody wysączyła nektar szczęścia z duszy. Schowała to wszystko na dnie... szkatułki niedostępnej - w jej głowie ukradła to wszystko – ten fundament by