Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2014

Modlitwa

Modlitwa Rozłóż ten niebiański parasol okryj mnie jego mocą anty-łez uratuj mnie przed ciemnością dni. Proszę Cię rozerwij ze mnie szaty chcę być nagi i wolny od trosk zerwij ze mnie ostatni wstyd, grzech. Przykryj mnie swoją ciepłą dłonią okryj mnie kołdrą nadziej na lepszy czas, na możliwe i prawdziwe marzenia. Nie kuś mnie prostymi pustymi słowami, nie baw się mą duszą, która tak błądzi już po świecie – cisza. Proszę o ciszę, o oazę spokoju, zrozum zrozum mnie, nie chcę ciągle biec, biec gdzieś za czymś, sam nie wiem gdzie! Zostaw mnie tu na pięknej ziemi, tu gdzie mogę dotknąć każdą rzecz tu gdzie mogę spróbować gorycz.... Tu gdzie mogę wypić do dna słodycz, gdzie mogę oddychać pełnią smaku gdzie mogę być sobą, zawsze i wszędzie. Nie zabieraj mnie do swych bram, do raju, gdzie intrygi, szpiegostwa mieszają się z kulturalną złotą pałacową etykietą. Zrozum.... mnie mam czas na bycie z tobą, mam czas na wiecz

Pomyłka

Pomyłka Spoglądasz tajemnie na białą czystą ścianę, a na niej na złoty błyszczący się obraz... święty kościelny... szukasz Matki i Dziecka. Pod pierzastą kołdrą w spokoju w strachu przed rodziną, trzymasz mocno w dłoniach sznureczek perełek suwasz po nich palcami – różaniec. Zdrowaśki jak zaczarowana, obca powiadasz setkami w nadziei o szczęście dla syna i synowej, dla wnuczka... dla gospodarstwa, cicha. Chronisz modlitewnik przed tyranem draniem, pijaczyną, panem.... Losu on nie godzien twoich łez, bólu...nie godzien smutku, goryczy, złości... Jego kara boska spotka już niebawem módl się staruszko żarliwie, pobożnie słuchaj słów Jego, Pana naszego...On przecież wie co nam jest dobre... Wie? A może tylko gra z nami, udaje? Może sam nie wie, gdzie kończy się życie, gdzie zaczyna cierpienie? On nie, nie zna sprawiedliwości – gra. Gra myśląc, że się znowu Mu uda... uratować pijaka, zabrać zdrową matkę dzieciom....

Syn M.

Syn M. Cicha i spokojna, obca okolica śpiąca jeszcze słodkim snem zaspana, uwolniona od rytmu dnia zastygnięta w promieniach księżyca. Otulona kołdrą harmonii życia przykryta pierzem szczęścia, przytula się do poduszek odtrutych od zła wdycha powietrze czyste od cierpienia. Małe miasteczko z rzędem czerwonych dachów; białych murów; zielonych parków... w świetle lamp mieni się i... błyszczy z zapachem wczesnej rosy. Idziesz po brzuchatych kamieniami uliczkach, maszerujesz delikatnie by swą obcością i wstydem nikogo nie zbudzić... pomalutku do celu... Zakrywasz opaloną i wyschniętą od polnego wiatru twarz zielonym kapeluszem... chronisz się przed wzrokiem gapiów i plotkarek...wracasz. Wraca do rodzinnych stron On... co majątek ludzkich serc zatracił na swoje przyjemności cielesne, odbierając kromkę chleba ojcu i matce... pijaczyna. Przepił, przehulał worki złota, monet wysprzedał całe rodzinne pałace, by żyć ponad pyszn

Karteczka

Karteczka Zamykasz się znów w pokoju w ciemnym mroku przy lampce coś kreślisz tajemniczo na papierze. Co tam robisz niewinna, skromna? Dlaczego rysujesz okrągłe chyba litery, zgrabnie mierzysz swym piórem? Machasz nim niczym mieczem na rycerskim pojedynku, aleś Ty... waleczna, burzliwej krwi kobieta! Po co nim potajemnie machasz? Komu chcesz zrobić krzywdę? Od kogo w spokoju uwolnić? Przecież to ja twój na wieki mąż twój żywiciel, chlebodawca... to ja.... nie pisz tego znieważenia! Spalę tę karteczkę, nie jestem alkoholikiem, chamem, draniem wyolbrzymiasz sobie, najdroższa! Nie rzucaj na mnie wyzwiskami nie krzycz, nie bij, nie rób awantur przecież nasza rodzina się kocha! Proszę Cię spal tę karteczkę w ogniu rodzinnego ogniska, nie nie niszcz go... budował się długo. Zostań tu! Żadnego rozwodu! Żadnego sądu! Oszalałaś! Idiotka! Stój! - cisza – pada – umiera. Umarła biedna żona i matka, która pragnęła

Bogini

Bogini Ciemna nieznana głębia oddycha szybko, niespokojnie chwyta ostatnie tchnienie łapczywie spija powietrze. Sina, morska, gęsta piana krzywi się blaskiem słońca wachluje się falami morza pragnie tylko ciszy i pokoju. Ból radości, cierpienia miesza się z potem kropli soli oceanu czysty piasek dna miesza się z krwią przelanych jej starań. W końcu rodzi się piękna, zgrabna, dla turystów całkiem obca, chodem niepewna...trzyma się sukni z muszli i białej piany. Jej gęste lazurowe włosy falują na chłodnym wietrze, czerwone usta całują namiętnie i czule ciepłym i wyraźnym głosem śpiewa. Śpiewa marynarskie pieśni zakochanych morskich kobiet urodziła się w przepychu wody śliczna, kobieca bogini -Afrodyta.

Cisza

Cisza Drewniane, śpiące jeszcze krzyże łamią się z Panem w pół od kurzu nieugiętego i szybkiego biegu czasu Przechodniu -zatrzymaj go na chwilę. Stara, murowana, chwiejna kapliczka porzuca klepki dachu ozdobione pajęczynami wieku skrywa tajemnicę - poznaj ją ! Mosiężne, ciężkie drzwi opadły od ciężaru ludzkich grzechów popękały witrażowe szyby od krzyku ludzkich zgubnych myśli. Mur gubi palone czerwone cegły zrzuca białe tynki wzmocnień niegdyś błyszcząca brama, dziś pokryta rudym złotem rdzy stoi. A po tym zarośniętym bluszczem cmentarzu spaceruje tylko duch duch pijaczyny, wędrowcy, panienki wszystkich sprawiedliwie Bóg kocha. Wszyscy za swe rozpustne życie nie przemyślane decyzje zapłacili odejściem do nieba lub piekła drogą cierpień i mąk, On sprawiedliwy sędzia. Opuszczony kościół, opuszczony cmentarz, pusta wioska... zasnęły w kartach historii i dawnej świetności by straszyć pochopnymi zamysłami. Stras

Gazeta

GazetaG Wiatr porywa gazetę, szarą niewinną, nijaką... frunie sama całkiem naga przed siebie do nieba, do tajemnych wrót... leci. Zabiera za sobą moc kolumn pisemnych wieści, zbitek liter ludzkich tajemnic i plotek świata zabiera jeszcze wspomnienia... Schowane w niej kochanków zdjęcia, kiedy jeszcze Warszawa mocno stała, gdzie Paryżem ją zwano... gdzie kwitły kasztany. Gdzie panienki uśmiechnięte za swoimi serca panami dumnie chodziły, gdzie dumny Żyd grał weselne zabawne pieśni szczęścia... Wiatr porwał pamiątki słonecznych dni na spacerze w cichym parku... w zapachu zieleni, turkocie karet wozów... tupocie zgrabnych pantofli. Wiatr porwał zdjęcia dni radości chwil spokoju i wytchnienia... jedyne ostatnie, żywe karty pamięci życia które zginęło w przyszłości wojny. Kiepskiej zabawy psychopatów tamtego świata, w wirtualnej farsie grze operetki, że płaczem i bólem można się cieszyć, radować i bawić...

Cerkiew

Cerkiew Niziutka, drewniana, chwiejna zgrabnie przytulona do brzozy łapie ostatnie promienie słońca. Okryta październikową mgłą ozłocona mnóstwem liści, stygnie w zadumie modłów... Strojny trójramienny krzyż drewnianą kopułę cicho zdobi otyłe drzwi z Matką zamknięte. Nie wpuszczają prostych gapiów Matka z Dzieckiem pragnie tylko spokoju... wytchnienia, ciszy... Tylko ten wilgotny zapach wieków lat, które odeszły w zapomnienie mieszają się w woskiem świętych świec. Tylko ciche stąpanie świętych duchów skrzypi na startych deskach a z ikon spoglądają Najwięksi... Proszę podróżniku, turysto uklęknij przed smutnym Jej obliczem... spójrz w Jej cierpiące grzechami oczy.... Proszę złóż ręce, módl się pacierzem zastanów się nad swoim życiem zastanów się nad swym sumieniem... Bo nie wiesz ile Ona łez przelała za niesprawiedliwość ludzkiej głupoty dla ochrony swych Bożych Dzieci. Dzieci krzyczących w ogniach domów łk

Kruchy ruch

Kruchy ruch Zdumiewający kruchy ruch śpiącej jeszcze księżniczki panienki losu i jego zaklęć zbudził wszystkie głosy świata. Jej codzienna ostrożność cicho ale znacząco uśpiła czujność biegu czasu i jego cykliczności zmieniając go w rzeczywistość. Szarą, pruderyjną i brutalną, nijaką i pustą życiową niedolę że jest dziś tu, a miała być tam że dzisiaj śpi słodko, a jutro gorzko. Ten prosty i kobiecy ruch przed siebie zatrząsnął całym ludzkim światem niby sprawiedliwości niby dokładnych kart przyszłości. Zahipnotyzował niedowiarków innowierców w potęgę jej siły i upartości, że wyrwie się z tej podłej i cuchnącej pętli życia. Uwolniła się – od łez, bólu i i cierpienia, tęsknoty i żalu uratowała ją szczera miłość do jej kochanka – Optymisty.

XXI wiek

XXI wiek Uśmiechnij się, proszę to to tylko brzydki twój sen to niewdzięczna historia twej upojonej wyobraźni. To, tylko splot beznadziejnych zdarzeń, abstrakcja z przyszłości chore myśli, które biegają Ci po głowie... nie wierz im... Nie ufaj im, bo one się tobą bawią, chcą wyrwać Cię... ze spokoju ducha, z harmonii życia mają ochotę się zabawić niewinnością. To hieny ludzkich słabości, którzy niszczą wszystkie deski ratunku to kłamcy i złodzieje ostatnich nadziei to tchórze i żebracy naszych serc. Wkradają się w głąb szarych kart kart wspomnień i pamięci o chwilach o dniach niezapomnianych przygód o pocałunkach, wzlotach i upadkach... Wyrzucają z nich całą treść i sens naszych intymnych istnieć... zabijają żywych, wskrzeszają myśli śmierci abyś Ty nie mógł się cieszyć miłością... Są podłymi mordercami cudownych uczuć... to melancholicy pozbawieni radości nocy i wdzięczności dnia... są nijacy, puści, samotn

Przepis

Przepis Lubisz ten smak samotności, a może pragniesz bezwstydną wolność oddechów, może... wolisz płynąć rozpustną rzeką? Dlaczego zamykasz się w ciemnym pokoju bólu i cierpienia wyjdź na światło dnia i nocy... ciesz się bezkresem chwil życia! Nie poddawaj się łzom i kłamstwom że prawdziwe szczęście jest bajką nie udawaj bezradnej i nieporadnej chwytaj żagiel i płyń do bram raju. Uśmiechnij się, pokaż swój wdzięk naturalne piękno zgrabnego ciała oddychaj głęboko powietrzem perfum śpij w płatkach róż, tonie pudru... Krzątaj się w szafie bufiastych sukien odnajduj nowe kolory tkanin i stylów szalej wirtuozją twojego wnętrza pokaż to co kryjesz przez lata – kochaj! Kochaj siebie, cały świat, kochaj jego każdą drobinkę, szczególik, harmonię pokochaj tego rycerza z bukietem róż rozkochaj w nim żądze namiętności... Oczaruj go kipiącym seksu oddechem owiń dyskretnie w pajęczynę westchnięć tul zawsze rano czule, całuj pikan

Sen

Sen Pamiętasz, miałem taki dziwny tajemniczy, obcy, nieznany sen? Pamiętasz śmialiśmy się razem pewni naiwności przepowiedni? Zaklinaliśmy się na całe światy, że te sny to jedna wielka bajka my się przecież kochamy... my jesteśmy ciągle, zawsze razem. Ale pewnego dnia wstałem... wcześnie rano, nieswój, inny oglądam się na wszystkie strony zaglądam w kąty – nie ma Cię? Spałaś koło mnie, wtulona w moją pierś, objęci w miłości, gdzie gdzie jesteś? Nie uciekaj przed mną schowałaś się, Ty mój Skarbie... Siadam przerażony, spływają krople złości; krynice bólu i smutku... wysychają mi usta od braku twojego pocałunku co rano.... uszczypię się! Przecież to sen, koszmar, pomyłka... obudzę się, przetrę oczy i jesteś...! Co? Dlaczego? Nie ma Cię? Kochanie! Zapomniałem – straciłem ją... odeszła! Sen przepowiedział mi wielką miłość zerwałem nici radości z moją żoną poszedłem w ciemny las za niby muzą poznałem ją bardzo blisk

Letnia przygoda

Letnia przygoda Zakładasz czarne okulary wciskasz na siebie słomiany kapelusz, lniana czerwona suknia powiewa z wiatrem. Brązowe, już wyschnięte od południowego słońca ciało porusza się zgrabnie na czystej plaży chłodząc się morskimi falami. Idziesz wzdłuż brzegu plaży uśmiechnięta, pełna radości, wolna niczym ptak na niebie kreślisz freski uniesień szczęścia. Podziwiasz naturę, spokojne zasypiające lustro morza, widzisz pomarańczowe, bordowe niebo i zastygające w zapachu nocy słońce. Dochodzą do ciebie zapachy kuchni świata, dojrzałe owoce ociekające gęstym sokiem nektaru spijasz je wdzięcznie, łapczywie... Zaczarowana letnią porą, pochłonięta beztroski atmosferą płyniesz w objęciach kochanka dryfujesz na falach w pocałunkach. Najpiękniejszy dzień i noc, w blasku promieni słońca i chłodu powabnego wiaterku... razem na wakacyjnej przygodzie serca. Ty i On – rozbitkowie serc i dusz, podróżnicy spełnienia m

Ruina

Ruina Zatrzymam się choć na chwilę w blasku księżycowych promieni zamyślę się choć na krótką chwilkę. Zamyślę się nad swoim dziwnym życiem, nad tym nieustannym biegiem chcę poszukać jednego miejsca – mety. Przystanę tu przy brzegu leniwej rzeki przykucnę zgrabnie przy płaczącej jeszcze wierzbie, sięgnę w dal... głęboko. Sięgnę po karty wspomnień dni z Tobą nie zapomnę tych iskierek w oczach potajemnego uśmiechu grzechu i wstydu. Wtuleni w siebie, przykryci miłością chroniliśmy się przed zimną mgłą rzeki tylko my, tylko razem, tylko na zawsze. Ale to wspomnienia, zatracone sekundy wielkiej przygody... stracone głupotą egoizmu, prostoty... miłego kłamstwa... Zgubione wszystko co budowane długo zniszczony pałac uczuć przez jedną pomyłkę, przez jedno puste słowo... Wystrzelone bezmyślnie zdanie niczym kula przedziurawiła mosty miłości... zburzyła tętniące zabawą i życiem serce. Zburzyła paląc wszystkie nici radości o

Pałacyk

Pałacyk Na tym jasnym, zielony wzgórzu zarośniętym tajemniczym lasem pachnącym otaczającymi go łąkami wznosi się zgrabnie, stary pałac. Malutki budyneczek, z wieżyczką z drewnianymi okiennicami, oknami z czerwoną – mozolnie, długo kładzioną dachówką... z białym gankiem.... pałacyk. Prostokątna nijaka w sumie bryła skrywa moc kurzącej się jeszcze historii historii zapomnianego już rodu... historii zapomnianych wielkich kochanków. Mury solidnie stojące, obrosły zielonym bluszczem... zamknięte na kłódkę sekretu zamknięte na tysiące zamków ciszy wiecznej samotni dla obcych oddechów. W tym pałacyku przy blasku księżyca w mrocznym pokoiku trzymali się za ręce niby wiecznie w sobie zakochani ona piękna, on inteligentny – razem. Razem po porannej rosie spacerowali wąchali bujne krzewy róż, skąpani w deszczu miłości i szczęścia... razem nie znali jeszcze wtedy przyszłości. A ta przyszła szybko jak letnia burza piorunem niszcz

Brzydota

Brzydota Co to jest brzydota? Może to ta niebieska bluzka czy może spodnie w paski a może jeszcze zielona chusta? Czym jest brzydota? Tym, że ktoś lubi czerwień a ty zakładasz białe spódniczki a może to ten słomiany kapelusz? Kogo można nazwać brzydotą? Dziewczynkę z piegami, rudą, chłopca z kozią, ciemną bródką czy pana chudego i panią grubą? Brzydoty nie ma, jest tylko piękno. Ona powstaje tylko w naszej głowie to zazdrosna myśl widzianego, obcego piękna... brzydota to chore myślenie. Brzydota to kompleksy ślicznych to uniżenie swojej godności i... wartości, ona jest żartem, pozorem.. to nasz bujny wymysł świata... My ją stworzyliśmy by było zło by były wojny, smutki i płacze by było mnóstwo złamanych serc by iskrzyło zazdrością i pychą... A wystarczy skrycie uwierzyć w siebie, piękno to nasze wnętrze to nasz uśmiech, spojrzenie, oddech to nasze pragnienia i marzenia, to my. Uwierzmy w siebie, w swoją moc

Moskwa

Moskwa Wychodzę na pusty plac. Zachód słońca tuli się do ziemi, ciężkie i ciemne … chmury wloką się po niebie. Przykrywają go szczelnie kołdrą północnego powietrza. Oddycham szeroko, czuję każdy ludzki ruch, wzrok, łzę. Smakuję się spokojem dnia późną godziną wieczorną, gdzie tłoczne i zadymione miasto szykuje się powoli do snu. Leniwa rzeka oblewa mury baszty władz, ostatnie samochody parkują wzdłuż zielonego parku, mężowie pełni zakupów idą całować żony. Zamieram ja, zamiera miasto... Moskwa idzie spać... słychać tylko gorliwe głosy kobiet i dzieci... kolacje, samowary... Zapachy letnich kolacji, leniwa mucha ucieka przed nocą bure koty łaszą się do obcych jeden policjant dba o porządek. Moskwa – gwarna, niespokojna idzie smacznie śnić, tylko lampa w jednym małym, kremlowskim oknie się świeci... dlaczego panie? W tym okienku toczy się los los twój i mój, zagadka świata to lampka tajemnicy i zgrozy,

Księżyc

Księżyc Nastała ciemna i cicha noc niebo przykryło się gwiazdami Księżyc ucieka za chmurę wstydzi się swej kobiecej nagości. Oświetla delikatnie granat nieba spryskuje promieniami ziemię stepową, ukraińską ziemię... ozdobioną żytem, pszenicą i malwą. Puszcza śpiącym figlarne iskierki zaczepki, by nie szli smacznie śnić o spokoju, harmonii, życiu... bawi się ze zmęczonymi ludźmi... Nie daje im odpocząć, odetchnąć od szarości dnia codziennego... drażni się z nimi, jak dziecko zalotnie chciwy pochwał sławy... Biedny Księżyc zakochał się w sobie, nie zdawał sobie sprawy że to co wygląda z pozoru chwili kochającą się rodziną, szczęściem Tuż za rogiem może stać się bólem troską, cierpieniem, łzami i goryczą walką o przetrwanie, walką o świat walką bogatych z już tak biednymi. Księżyc nie wiem, bo nie może że tuż za zakrętem ciemnej ulicy trzaskają się szkła, lecą szyby, upadają solidne budynki, płynie krew. Księżyc

Carski los...

Carski los... Złoty samowar dymi marzeniami ukrywa czerwoną wodę łez, parzy mroczną przeszłość właścicielki pochłoniętej salonem dwornej kobiety. Lustrzane pałace, kryształowe karety otulające oranżerie i kwitnące ogrody szmaragdowe żyrandole i pachnące komnaty, zbrudzone jękiem kobiecych serc. W pałacyku cicho gra orkiestra skrzypiec, fortepianów i harf, cyka zegar – tańczą same pary myśli w rytmie carskiego walca w bogactwie kroków życia. Powiewa zwiewna letnia jej sukienka służki kotłują się w sali koncertowej dumają nad fryzurą i upiększeniem zamarzniętej figurki – niewinnej panienki. Okrywają złotymi szatami jedwabne jej drżące, kruche ręce i blade dłonie trzęsące się oznaki ukrytej prawdy schowane głęboko w ciemnościach pamięci. Zimne ciało delikatnie oddycha słodyczą upalnej nocy... przy blasku gwiazd i księżyca przy szafranowym niebie... korzącym się przed zgrabnie wydającej rozkazy pannie. Kroczy zgrabni

Szlachetna

Szlachetna Kroczy powoli dumna i smukła kobieta odziana w ciężkie i złote chyba królewskie, niemodne szaty zgrabnie zasiada w pałacowej sali tron oczarowany klęka przed jej pięknem. Klęka przed nią publiczność jej posępna twarz, grobowa mina przeraża nawet rycerzy uśmiecha się tylko pod noskiem lekko unosząc swą śliczną brew. Chwyta do długiej i chudej dłoni berło, jabłko i kreśli powietrzne nikomu nieznane figury magii nagle z sufitu bije jasny promień blask, jasność, obca moc... czary. Kobieta powoli frunie do nieba tańczy figlarnie, kokietując męża korona spada z jej głowy, toczy się przed siebie, wpada do otchłani ciemnej masy w głębi podłogi sali. Królowa, ciemna kobieta, straszy swój lud, kreśli piorunowe freski czaruje wdziękiem, powabem... wznosi się wysoko ponad głowy lewituje... zasypia... traci oddech. Leci. Spada szybko niczym gwiazda. Ludzkość zamiera. Tracą oddech. Spada gwałtownie i silnie. Opada.

Pamiętnik

Pamiętnik Kiedy spojrzę w dal, w przeszłość wspominam sobie czyste chwile kiedy młodzi i piękni, tylko razem połykaliśmy wiatr cichej przygody. Wspominam sobie swawolne dni, beztroskie wieczorne ogniska, tańce gitarę Józka, zawodzenie głosem Ali i Ciebie i twoje oczy i twoje usta i... I wspominam podświadomie pocałunek kreślę go w pamięci, gdy płonące nasze wargi stykały się gorącym uczuciem gdy złączeni w jedną figurę – razem … Płynęliśmy z tęsknotą wolności rytmicznie graliśmy swoimi ciałami w wakacyjnej sztuce życia, chwil w dramacie naiwnych kochanków... Pochłanialiśmy tylko siebie w dotyku zdzierając z siebie ubrania pożądania tliliśmy zgrabnie iskry namiętności... by w sekrecie została nasza pierwsza noc. Tak oddani upalnej pauzie czasu oddani zapomnieniu młodości, byliśmy razem dwa tygodnie, tygodnie miłości, by pamiętać je całe życie – we dwoje. Byliśmy we dwoje u bram raju serc, małolata i niedojrzały głupiec,

Balkon

Balkon Zakładasz na siebie czerwony lekki już stary, atłasowy szlafrok, otulasz swoje powabne i kwieciste ciało ciepło wychodzisz na zimny, śnieżny balkon. Syberyjski wiatr miota twoimi długimi prostymi, ciemnymi włosami, tłamsi je chronicznie, nieelegancko i bezczelnie w cały świat, dodaje Ci uroku i wdzięku. Związujesz w ślicznej swej zgrabnej talii cienkie wieczorne odzianie grubym pasem strugasz niedostępną, grasz ze łzami w oczach – cichą - szpiega szukającego miłości. Spoglądasz na zamarznięty staw i przycumowane łódki przygody gdy letnim pięknym dniem, z nim wtulona w jego ramiona – płynęliście. Cisza, tylko fale zburzonej tafli jeziora... uderzały nagannie w wasze uśmiechy szczęśliwi, młodzi, płoną w was ognie nadziei, marzeń, pożądania i zmysłów... Wpatrzeni w siebie, pragnęliście spokojnej harmonii i bujnej chwili czasu przyszłości, minut tylko razem nie wiedzieliście o zgrozie, łzach... O tęsknocie. Jej je