Na skraju


 Na skraju

Ty Mój Demonie Aniele
tlisz cichy żar w zimną
mroźną noc w moim pałacu
zakopuję się niczym tchórz
pod pierzastą kołdrą i kładę
się na wznak, aby patrzeć się
w biel wysokiego sufitu mojej
komnaty, pustej komnaty,
patrzę i widzę Ciebie jak przed
laty, młodą i uśmiechniętą
piękną i tylko moją i pamiętam
ten dzień, ten wieczór czerwcowy
kiedy bez słów wyjaśnienia napisałaś
list, krótki, prosty list list pożegnania
że mnie nie kochasz, nie kochasz bez
słów wyjaśnienia, że wyjeżdżasz
odchodzisz i zostawiasz mnie nagiego
bezbronnego wątłego bez twej miłości
teraz po latach samotnych podróży
stoję na skraju... na skraju przepaści
wyciągam z hebanowego biurka
niewielkie żelastwo, pistolet, stawiam
kropkę na piśmie dla śledczych i
nic mi już nie zostaje... strzelam w skroń
upadam? umieram? umarłem? Nie wiem... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamięć

Przywróć

Cztery ściany