Pan

Pan

Nadchodzi ciemna noc
znowu jestem sam, całkiem
sam, wszędzie panuje cisza
denerwująca głęboka cisza
gdzieś w dali mienią się lampy
wychodzę na miasto, jestem sam.

Idę ostrożnie stawiając stopę
za stopą na nierównej drodze
drżę muskany zimnym wiatrem
wiatrem niepokoju przyszłości
rozglądam się bacznie, szukam 
historii, szukam tych kobiet...

I nasłuchuję tę ciszę tajemnicy
ten cichy śpiew gwiazd, ciche
melodie jasnego księżyca i idę
przed siebie, przecież już nic
nie tracę, lękam się siebie, boję
się cienia prawdy o sobie...

I nagle przystaję gdzieś na
rozdrożu ciemnych uliczek, i
nagle czuję na ramieniu ciepłą
dłoń, delikatną, inną, ale taką
swoją, intymną, taką na wyłączność
i odwracam się ku niej... zamieram.

Tracę oddech, osuwam się na
chodnik, zaraz chyba zemdleję
w końcu mnie złapała, wredna
wkurzająca, szczera prawda...
stoję przed jej obliczem... widzę
jej twarz, słodką męską twarz...

Podchodzi do mnie bliżej, niby
zalotnie, niewinnie, podnosi
wyżej moją twarz a sam schyla
się tak nisko i tak głęboko, że
aż mi się robi słabo i gorąco
muska kciukiem dolnej mej wargi

drżę niepokojem i strachem jutra
przybliża się dalej, a ja mam
nogi związane, kolana miękkie
dlaczego ta prawda jest tak szczera?
całuje mnie, całuje mnie ten pan
w usta, czule, namiętnie jak kochanek...

zamykam oczy, a on je całuje
i nagryza, ja płonę w erotycznych
myślach, dobiera się do mnie głodny
mego ciała, a ja się opieram, potem
gwałtem oddaję... nagle cisza, otwieram
oczy, umieram w prawdzie, że pana kocham. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamięć

Przywróć

Cztery ściany