Zbyt wcześnie

Zbyt wcześnie

W twoich ramionach zasypiam
budzę się w nocy, spoglądam
na miejsce, gdzie śpisz, spałeś
oddycha ciepłe prześcieradło...

Muskam swoją dłonią wgłębienie
w materacu, czuję, że jesteś obok
mnie, że trzymasz mnie za rękę
za nagie udo dotykasz czule...

czuję, gdy twoje szorstkie palce
przesuwają się po moim ciele
nieprzytomnie zimnym ciele
wczepiasz w nie swoje usta, odchylasz

moje nogi, wgłębiasz się cały
tonę w twych spojrzeniach i twardych
żelaznych pocałunkach, dryfujemy
między snem a realnością życia....

płyniemy wspólnie prądem obcości
ty chcesz mnie pieprzyć, a ja chcę
czułego bezpieczeństwa, uciekam
wybiegam, zamykam się w łazience...

stukasz, pukasz, walisz pięścią, drżę
przed oczami mam obraz twojej twarzy
śmiejesz się do mnie, a ja się nadal boję
mdleję ze strachu i cierpienia... wychodzę.

ciebie już nie ma, kładę się obok
wgniecenia gdzie leżałeś, płynie łza
gorzka i cierpka łza tęsknoty... wyszedłeś?
odszedłeś, umarłeś - zbyt wcześnie... 

Komentarze

  1. smutny, lecz piękny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z osobą nade mną. Przeglądam i zaczytuję się w Twoich wierszsch, Autorze, i podziwiam taką umiejętność w postrzeganiu tego, co piękne, nawet jeśli smutne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamięć

Przywróć

Cztery ściany