Lustro...
Lustro...
Czyste, malutkie i lśniące
lustro
stoi w kącie kobiecego,
pachnącego
kurzem pokoju, dumnie go
zdobi.
Błyszczy się, migocze
mgiełką świec
woskowych panien świecących
na stole
nadzieją, że mrok nie
zabije ich cieni...
Kryształki promieni niczym
perły
brylanty rzucone w pośpiechu
wiją się
dając mu królewskiej
elegancji, wdzięku.
Wdzięku historii, ono takie
niewinne, ciche
zwierciadło pamięta
tajemnice nocy
gdy ona- piękna i młoda
stała przy nim.
Stała wpatrzona w czystość
i prawdę
stała drżąca w powiewie
Syberii wiatru
zrzuciła z siebie nocną
koszulę...naga.
Naga, goła, bezbronna
muskała się
swymi gorącymi od
namiętności dłońmi
kreśliła swoje jędrne
kształty... kocha je.
A on ubrany w mroczną
zagadkę godziny,
skradał się do niej,
żarliwie i zmysłowo
wbijał się w jej szyje,
całując ją skrycie.
Całował jej usta, młode
piersi, ciało
skąpał je piękne swoim
gorącym, męskim
uczuciem...pożądał jej,
swojej kobiety.
I tak lustro wiekami stoi,
latami, dniami
przypudrowany siwizną
starości... stoi
pamięta te piękne różowe
chwile tej pary.
Pamięta budującą się
historię potęgi miłości
motywowało ono ich iskrami
żądzy oddechów...
a teraz tęskni za wilgocią
wzdychań kochanków.
Para dawno już umarła,
rozstała się z życiem
oddali się od siebie niczym
latem deszcz paruje
szybko, ulotnie, przygodnie
się zakochali...
I tęskni i rozpamiętuje
lustro słodkie chwile w
pokoju panienki, zostało
one brutalnie osierocone
z ciepła domu, bowiem
widziało za dużo – historię.
Komentarze
Prześlij komentarz