Płomyk
Płomyk
Dlaczego odrywasz tak... szybko
swą kiedyś młodą dłoń od ciepła,
blasku...jasności...czy ono cię
parzy?
Dlaczego boisz się urwać choć
jedną iskrę tego … pięknego
płomienia, dlaczego płaczesz?
Dlaczego płaczesz kryształami
lodowatych łez... dlaczego jesteś
smutna w cudowny słoneczny dzień?
Przecież ta woskowa świeczka
płonie, płonie do końca naszych dni
tętni radością chwil, ona –
płonie...
Postawiona na blacie starego stołu
zgarbiona życiem, ulepiona tak, jak
pragnęłaś by obrazem była życia …
Postawiłaś ją pewnej nocy w ciszy
ciemności pokoju, gdzieś na strychu
owinięta wiatrem twoich wspomnień.
Zawsze byłaś - Ty - przy niej w
samotności
uśmiechałaś się jak tliła swe
ciało …
gorącem ognia i ostrością dymu,
ulotnego.
Ulotnego dymu niczym białe piórko
lekkiego płynącego daleko w ciemność
gwiazd by tam tańczyć z nimi walca.
Uśmiechałaś się czule... tuliłaś
go
namiętnie by trwał, na wieki, na lata
nie wyobrażałaś sobie dnia, bez
płomyka.
A teraz z drżącymi dłońmi boisz się
go dotknąć, boisz powiedzieć kilka
słów
by w okamgnieniu nie zginął w
głuchocie.
Nie chcesz by ta ostatnia nadzieja
zgasła
by odeszła pomału, spokojnie ze stołu
nie chcesz by ona, potężna
przypominała...
Marną i lichą ciebie, nie chcesz by
wygasiła
- płomień życia, nie chcesz wieków
milczenia
nie chcesz wiatru co drzwi zamyka, bez
wyjścia.
Niech wiecznie płonie...
OdpowiedzUsuń